Miesiąc już się nie cięła. Czy mogę to nazwać zwycięstwem? Nie, to jest jej uzależnienie, dalej muszę być czujny. Od tego czasu nawet nie próbowała sięgnąć po żyletkę. Uświadomiła sobie, że nie warto? A może boi się, że znów ja zranię? Nawet nie mam takiego zamiaru. Już raz to zrobiłem, teraz trzeba zadziałać psychicznie, a nie fizycznie. Cholera, ona siedzi sama w pokoju. Zapukałem do drzwi i nic nie odpowiedziała. Zawsze siedziała cicho, gdy chciała to zrobić. Szarpnąłem za drzwi i już byłem w jej pokoju. Popatrzyła na mnie zapłakana i upuściła ostre narzędzie na ziemię.
-Pamiętasz?- uspokoiłem się- przypomnij sobie. Jak cierpiałaś? Jak cię bolało?
-Harry, pomóż mi. -w końcu popatrzyła na mnie.
-Przypomnij sobie! Cholerny ból. Płacz, smutek i blizny? Chcesz kolejne do kolekcji? -zadrwiłem. - Nie sądzę. Wciąż chcesz to robić?
-Nie chcę. -zasmuciła się.
-Chodź- chwyciłem ją za dłoń i wyszedłem na balkon.- Przynieś wszystkie żyletki, jakie tylko masz.
Wyszła do pokoju. Ufam jej, wiem, że przyniesie wszytko co ma. Czemu by miała mnie okłamać, skoro jeszcze nie wie co ja chcę zrobić? Chcę jej pomóc, kocham ją. Ona ma mnie tylko za przyjaciela, ale ja tak nie potrafię. Każdy jej dotyk, gest uśmiech skierowany w moją stronę powoduje motylki w brzuchu. Wróciła, pomimo płaczu, dla mnie i tak była piękna.
-Wyrzuć je.- oznajmiłem spokojnie.
-Pomóż mi, sama nie umiem. -poprosiła.
-Musisz to zrobić sama, to ci pomoże.
Zawahała się, ale to zrobiła, rzuciła je, a one spadły daleko. Nigdy ich nie znajdzie.
-Dlaczego to robiłaś?- zapytałem.
-Nie pamiętam jak to się zaczęło, nikomu na mnie nie zależy i w sumie to chyba główny powód.
-Mi na tobie zależy, ale niestety nie jak na przyjaciółce. - spuściłem głowę.
-Wiesz, myślałam, że przynajmniej na tobie mogę polegać. -zobaczyłem smutek w jej oczach.
-To nie tak, zależy mi na tobie bardziej niż na przyjaciółce. -pocałowałem ją delikatnie.
[T.I.] już wyleczyła się z nałogu. A ja jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Jedni mówią, że miłości nie ma, a ja właśnie przekonałem się, że miłość istnieje.
Krótkie, ale nie było czasu napisać.
Miałam koncert. Przepraszam.
No i dziękuję <3
Jeden negatywny komentarz i tyle broniących mnie odpowiedzi.
Miałam koncert. Przepraszam.
No i dziękuję <3
Jeden negatywny komentarz i tyle broniących mnie odpowiedzi.
Jesteście kochani .
aaaaa.... KOCHAM CIE KOCHAM CIE KOCHAM CIE!!!!!!!! jestes zajebista KOCHM CIE!!!! <3
OdpowiedzUsuńWow *-*
OdpowiedzUsuńWspaniałe zakończenie imagina. Nie mogę się już doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńajeju to takie piękne <3<3<3<3
OdpowiedzUsuńWspaniałe dokończenie, innego nie mogłabym przyjąć poprostu idelny perfect <3<3
a co do negatywnego komentarza, pez podstawna krytyka wyssana niewiadomo z kąd to aż ciężko nie skomentować :**
I love you
Anana
Awww piękne <333 czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńŚliczny *.* Masz talent. ;) Życzę weny. :*
OdpowiedzUsuńkobieto jestes genialnia <3
OdpowiedzUsuńŚwietny <33
OdpowiedzUsuńAle pisz troszeczkę dłuższe :**
Pozdrawiam Klaudia ♥
Mnie nie zadawala ; ) Ale pisz. ; > Może się jeszcze rozkręcisz ; d
OdpowiedzUsuń~~LULU~~
Happy end :) super tylko, tak jak wspomniano wyżej, krótkie :( ale radzisz sobie i się powoli rozkręcasz C: Czekam na kolejne twoje prace :D
OdpowiedzUsuńboskie
OdpowiedzUsuńmogła byś z łaski swojej zaczać pisać te z zamowień
OdpowiedzUsuńP-E-R-F-E-C-T!
OdpowiedzUsuń